Czego pragną kobiety po pięćdziesiątce? Nie pytaj. Posłuchaj.
Ja mam 53 lata.
I nie wiem, jak to się stało, że przez ostatnie 20 lat nikt mnie nie dotknął tak, żebym poczuła to coś.
Nie jako matka, nie jako żona, nie jako ta, co ogarnia.
Tylko jako kobieta.
Wszyscy myślą, że po 50. pragnienie znika.
Że się robi miękkie. Spokojne. Że wystarczy ciepła herbata i serial.A ono krzyczy.
Cicho, ale krzyczy.
Czego pragnę?
Żeby ktoś mnie przycisnął do ściany i nie zadawał pytań.
Żeby mnie rozebrał bez gadania.Albo przeciwnie.
Żeby mnie zapytał: „Czego nigdy nie dostałaś?”
I żeby nie uciekał, kiedy odpowiem.
Pragnę, żeby ktoś spojrzał na moje ciało i nie szukał dwudziestki pod spodem.
Tylko powiedział: „Jesteś dokładnie taka, jaka mi się śnisz.”Pragnę dotyku.
Nie szybkiego. Nie przypadkowego.Tylko tego, który mówi:
„Wiem, gdzie jesteś napięta. Wiem, gdzie Ci zimno. Wiem, gdzie chcesz mnie poczuć.”Chcę rozmów bez zahamowań
Głosów, które są głębokie.
Wiadomości, od których nie zasnę, bo serce będzie waliło.
I słów, po których zamknę oczy i będę oddychać inaczej.
Chcę pragnąć.
I chcę być pożądana.I nie chcę się za to tłumaczyć.
Kobieta. 53
Utworzono: 14.04.2025 Wszystkie prawa do tekstu zastrzeżone. Kopiowanie i powielanie tylko za naszą pisemną zgodą