Ile razy jeszcze mam udawać, że mi wystarcza?
Mam 58 lat
I czasem łapię się na tym, że nawet nie wiem, jak mam się przytulać.
Nie do dzieci, nie na przywitanie.
Tylko tak... jak kobieta, która od dawna nikogo nie czuje.
Nie chodzi o brak bliskości.
Chodzi o brak pragnienia, które patrzy na mnie jak na kobietę, a nie jak na wspomnienie młodszej wersji siebie.
Ludzie zakładają, że po pięćdziesiątce się wyciszasz.
Że już nie śnią ci się dłonie. Że ciało przestaje tęsknić.
Ale ja tęsknię. Z każdym dniem bardziej świadomie.
Czego chcę?
Nie czułych słówek.
Nie kolejnej rozmowy o pogodzie.
Chcę, żeby ktoś pochylił się nade mną i powiedział:
„Nie musisz już niczego udawać. Wiem, kim jesteś. I chcę Cię taką.”
Chcę pocałunków, które zostają.
Dotyku, który wie, że mam blizny i nie boi się ich.
Głosu, który nie ucisza moich pragnień, tylko je budzi.
Chcę być rozebrana nie tylko z ubrań, ale i z tej skorupy, którą noszę od lat.
Chcę, żeby ktoś mnie zapytał:
„Gdzie Cię nie dotykali zbyt długo?”
I żebym w końcu mogła odpowiedzieć, bez lęku, że to "za dużo".
Chcę patrzeć w oczy i czuć dreszcz.
Nie dlatego, że to nowe.
Ale dlatego, że to prawdziwe.
Chcę pragnąć bez cenzury.
I być pragnieniem – z niedoskonałościami, z dojrzałością, z historią zapisaną w ciele.
I nie zamierzam się już z tego tłumaczyć.
Kobieta. 58 lat
Utworzono: 19.04.2025 Wszystkie prawa do tekstu zastrzeżone. Kopiowanie i powielanie tylko za naszą pisemną zgodą