Ostatnio dodane audio

Spróbuj

Opowiadanie z cyklu “Twoja Fantazja - nasza historia” zaproponuj swoją historię tutaj

Miejsce: Pokój gościnny w pensjonacie nad morzem Czas: Godzina 22:00. Ona: Ubrana w białą męską koszulę z odpiętymi trzema guzikami. Jej ciało oddycha spokojnie, ale dłonie zdradzają napięcie. Biust w rozmiarze E ledwo mieści się pod materiałem. On: Starszy od niej o dekadę. Ubrany w lniane spodnie i koszulkę, której jeszcze nie zdjął. Siedzi na krześle przy drzwiach, obserwując. Nastrój: Między nimi trwa gra bez słów – napięcie pełne domysłów, które nie potrzebują wyraźnych deklaracji. Ona przechodzi przez pokój boso, świadoma jego wzroku. 


Pokój pachniał jak lato – zmieszany zapach kremu z filtrem, soli, lnianych zasłon i męskiej skóry. Gdzieś w kącie wiatrak stukał rytmicznie, ledwie poruszając gorące powietrze. To była ta godzina. 22:00. Godzina, w której nic nie trzeba mówić, bo wszystko już dzieje się w powietrzu.

Szła boso przez pokój. Podłoga chłodziła stopy, ale skóra pod cienką koszulą pulsowała ciepłem. Trzy guziki były rozpięte – niechcący, a może właśnie bardzo celowo. Koszula była jego. Pachniała nim, z tyłu jeszcze zagięta po suszeniu. Biust nie mieścił się w niej wcale – materiał ledwie zakrywał, drażniąc brodawki przy każdym ruchu.

On siedział na krześle przy drzwiach. Jak strażnik. Jak ktoś, kto obserwuje kobietę, którą już ma, ale jeszcze nie dotknął. Jego oczy nie były nieśmiałe. Były pewne. Milczenie między nimi miało smak wina – ciężkie, czerwone, z cierpkim końcem.

Spojrzała na niego przez ramię, z tym półuśmiechem, który mówi więcej niż słowa. „Spróbuj, jeśli masz odwagę.”

Nie ruszył się. Jeszcze nie. Ale ona czuła to napięcie jak prąd – w kręgosłupie, w udach, w samym środku siebie. Usiedli przy małym stoliku, który miał zaschnięte plamy po herbacie i nierówne nóżki. Pili to samo wino, co wczoraj. Ale dziś smakowało inaczej. Mocniej.

W końcu wstał. Powoli. Jakby testował jej cierpliwość. Podszedł i stanął za nią. Nie dotknął. Tylko pochylił się i wyszeptał do ucha:

– Stoisz tu i oddychasz tak głośno, że nie mogę myśleć.

Poczuła ciarki na karku.

– Nie musisz myśleć – odparła.

I wtedy go poczuła – jego dłoń na biodrze. Mocną, pewną. Przez cienką koszulę. Serce zabiło jej szybciej, jakby ciało już wiedziało, co się zaraz stanie. Obróciła się do niego. Stał tuż, tuż. Miał ciepłe oczy i oddech, który pachniał winem i czymś jeszcze – mężczyzną, który wie, jak dotykać.

Zanim zdążyła coś powiedzieć, przyciągnął ją do siebie. Jego usta były gorące i zdecydowane. Pocałował ją tak, jakby już od dawna to planował. Jakby znał każdy kąt jej ust. Koszula zsunęła się z ramienia. Brodawki były już sztywne, napięte, gotowe. Jęknęła, gdy objął jedną piersią całą dłonią, ściskając ją mocno. Wbiła paznokcie w jego kark. On nie zareagował – tylko przyciągnął ją mocniej do siebie.

– Na łóżko – rzucił cicho. – Teraz.

Posłuchała. Bez słowa. Usiadła na brzegu, rozchylając uda, jakby zapraszała. Koszula opadła jeszcze niżej. Biust był już prawie całkiem odkryty, ale nie poprawiła jej. Patrzyła, jak się zbliża, jak klęka przed nią. Dłonie wsunął pod materiał i powoli zsunął ją z ramion. Ciało nagie. Ciało oddychające szybciej.

Pocałował jej brzuch, a potem zszedł niżej – niżej, aż poczuła język tam, gdzie była najbardziej wrażliwa. Jęknęła, odchylając głowę do tyłu.

– Cicho – mruknął, patrząc na nią spod rzęs. – Jeszcze cię nawet nie rozebrałem do końca.

Ale jego język był jak kara i nagroda jednocześnie. Pieścił ją powoli, głęboko, pewnie. Trzymał za biodra, kiedy próbowała się wyślizgnąć z rozkoszy. Ale nie pozwolił. Nie teraz.

Kiedy zaczęła drżeć, cofnął się. Spojrzał jej w oczy.

– Przewróć się. Na brzuch.

Zadrżała, ale posłuchała. Było coś w jego głosie, co sprawiało, że chciała być prowadzona. Czuła, jak wspina się na łóżko za nią. Jak siada na jej udach. Jego dłonie przesunęły się po jej plecach, aż do pośladków. Ujęły je mocno.

– Piękna jesteś. I miękka. – Ugryzł ją lekko. – Wiesz, że mogę cię teraz mieć tak, jak chcę?

W odpowiedzi tylko zadrżała.

I wtedy wszedł w nią – głęboko, od tyłu, mocno. Jęknęła w poduszkę, zaskoczona intensywnością. Był większy, niż się spodziewała. Głębszy. Każde pchnięcie rezonowało w niej jak echo.

Rytm był spokojny, ale mocny. Niósł ją. A ona brała wszystko. I chciała więcej.

– Nie kończ – błagała. – Jeszcze nie.

On się tylko uśmiechnął. I wziął ją mocniej.

Kiedy przyszło, przyszło jak burza. Zadrżała cała. Krzyknęła jego imię, drżąc pod nim. Ale on nie przestawał. Trzymał ją, poruszał się w niej, doprowadzając ją z powrotem na szczyt. Drugi raz był jeszcze bardziej intensywny. Już nie jęczała. Już łkała. Z przyjemności, z tego, że ktoś naprawdę wie, co z nią robić.

Jeżeli potem spleceni jak jedno ciało. On gładził jej włosy. Ona miała zamknięte oczy. W pokoju było nadal duszno, ale teraz już nikt nie narzekał.

– Powiedz mi – szepnęła – dlaczego czekałeś tak długo?

– Bo chciałem, żebyś zapamiętała – odparł. – A niektóre rzeczy smakują lepiej, gdy się je przeciąga.

Jej ciało nadal pulsowało. A usta uśmiechały się sennie.

W tle wiatrak stukał dalej. Lato dopiero się zaczynało.

Utworzono: 18.04.2025  Wszystkie prawa do tekstu zastrzeżone. Kopiowanie i powielanie tylko za naszą pisemną zgodą