Ostatnio dodane audio

W toalecie na domówce

Fantazja Czytelniczki: "Uprawiam seks w toalecie z kolegą poznanym na domówce"


Nie wiem, co mi wtedy strzeliło do głowy, serio. Może to była druga wódka z colą, może to, jak on na mnie patrzył spod tej swojej zbyt długiej grzywki, co mu ciągle wpadała w oczy. Nieważne. Było gorąco, muzyka ostro dawała z głośników, ktoś krzyczał „Kamil, kurwa, nie pij tego, to nie jest sok!”, a ja się kręciłam między kuchnią a salonem, udając, że wszystko mam pod kontrolą.

I wtedy wpadł on.

Nie znałam go wcześniej, ale widziałam, że znał się z Igorem – tym, co organizował imprezę i zawsze miał słabość do ludzi, co wyglądali jakby się obudzili na dworcu. Ten typ był właśnie taki. Rozchełstana koszula, jakaś dziwna bransoletka z rzemyka, i wzrok... no, taki wzrok, że ci się w żołądku robiło dziwnie. Nie śliniłam się,, ale... no, zauważyłam go. On mnie też.

Kilka spojrzeń. Jedno za długie. Uśmiech. Odwróciłam wzrok, jakby mnie to nie ruszało. Wzięłam łyka jakiegoś drinka, co miałam w kubku. Potem ktoś zawołał „Ewaaa, chodź zatańczyć!” – i poszłam, bo jak nie tańczyć, to po co w ogóle żyć, nie?

Nie minęło dziesięć minut, a on był obok. Nie jakoś nachalnie. Po prostu nagle tańczył obok mnie, patrzył mi na usta, jak mówiłam coś do koleżanki, śmiał się, chociaż nie słyszał, o co chodzi. To było... no wkurzająco przyjemne. Znowu to uczucie w brzuchu. Takie śmieszne, jakby coś miało się zaraz wydarzyć.

– Jak masz na imię? – zapytał, nachylając się do mojego ucha.

Zamrugałam. Miał ładny głos, lekko ochrypnięty.

– A co cię to obchodzi? – rzuciłam z półuśmiechem. Flirt, wiadomo. Nie daj mu za łatwo.

Zaśmiał się, odsunął, ale nie zniknął. Znowu się spotkaliśmy po drinka w kuchni. I znowu, i znowu. Coś między nami buzowało, ale żadne nic nie mówiło. Dotknął mojej ręki, niby przypadkiem, jak sięgał po cytrynę. I nie cofnął dłoni od razu. A ja jej nie zabrałam.

W końcu wyszłam z kuchni i chciałam iść do łazienki. Serio. Normalnie. Już prawie zamknęłam drzwi, kiedy nagle je popchnął od zewnątrz i wszedł za mną.

– Co ty... – zaczęłam, ale uciszył mnie jednym palcem na ustach.

– Wiem, że też tego chcesz – powiedział. I zanim zdążyłam odpowiedzieć, pocałował mnie.

Nie jakiś tam delikatny buziaczek z liceum, tylko taki... z impetem, z napięciem, jakby się bał, że ucieknę, ale jednocześnie wiedział, że nie chcę. I rzeczywiście, nie chciałam.

Złapał mnie w talii, ja oparłam się plecami o zimne kafelki. Serce mi łomotało, nie wiem, czy bardziej z podniecenia czy z tego, że byłam właśnie z typem, którego nawet dobrze nie znałam, zamknięta w ciasnej łazience na czyjejś imprezie. I zaraz ktoś pewnie zapuka i zapyta, czemu tak długo, ale... miałam to gdzieś.

– Serio to robimy? – wyszeptałam, odrywając się na sekundę.

– Już to robimy – odpowiedział. I znowu pocałował. Mocniej.

Jego dłonie były wszędzie. Na mojej szyi, na biodrze, wsunięte pod koszulkę. Dotykał mnie tak, jakby dokładnie wiedział, gdzie, bez pytania, bez wahania, a ja nawet nie próbowałam go powstrzymać. Czułam, że się robię cała gorąca, jakby ktoś mnie podpalił od środka. Serio. Nie jakiś tam romantyczny płomień. Raczej pożar.

Mój oddech był szybki, płytki. Drżały mi kolana, ale nie dlatego, że się bałam. Wręcz przeciwnie – czułam się jakbym wreszcie coś robiła, czego naprawdę chcę. Może trochę szalona, może trochę pijana. Ale bardzo, bardzo świadoma.

Nagle cofnął się pół kroku. Patrzył mi prosto w oczy, a jego dłoń wsunęła się do moich spodni. Gwałtownie złapałam go za nadgarstek.

– Ciii – szepnął tylko.

Nie przestawał patrzeć. Jakby testował, czy się cofnę. A ja tylko puściłam jego rękę i pozwoliłam, żeby... no, żeby był blisko. Tak blisko, jak się tylko dało w tej małej, cholernej łazience, gdzie od zapachu płynu do podłóg aż kręciło się w nosie. Ale nawet to było w jakimś sensie podniecające. 

Nie było ładnie. Nie było romantycznie. Było duszno. Prawdziwe. Gwałtowne. Tak, że człowiek zapomina, że za drzwiami ktoś nalewa właśnie czystą do plastikowego kieliszka.

Moje ciało jakby wiedziało, co robić. Nie myślałam, nie analizowałam. Tylko czułam. Jego oddech na mojej szyi.

I w którymś momencie – gdy już zapomniałam, jak się nazywam – ktoś naprawdę zapukał w drzwi.

– Ej, długo tam jeszcze?! – jakiś głos z korytarza, lekko zirytowany, ale z beką w tle.

Zamarliśmy. Patrzyliśmy na siebie, nie oddychając. On pierwszy się uśmiechnął. Potem ja.

Zaczęliśmy się śmiać – cicho, głupio, półnadzy, z potarganymi włosami.

– Jesteś szalona – powiedział.

– Ty też – odpowiedziałam. – I dobrze.

Gdy ucichły śmiechy i znowu zrobiło się cicho, jakby cały świat za drzwiami przestał istnieć, on podszedł bliżej. Przyciągnął mnie do siebie, ramionami otoczył tak ciasno, że na chwilę przestałam myśleć o tym, co robimy. Czułam jego serce. Biło szybko. Jak moje. Może nawet szybciej.

Nie całował mnie już tak jak wcześniej. Teraz było inaczej. Spokojniej, ale z napięciem. Jakby każde dotknięcie miało jakieś znaczenie. Jakbyśmy już przestali się spieszyć, a zaczęli się naprawdę słuchać.  Głupio to brzmi, wiem, ale wtedy tak właśnie to czułam.

– Możemy się zatrzymać – powiedział nagle. Cicho. Jakby bał się, że jak wypowie te słowa za głośno, to coś się popsuje.

Spojrzałam na niego. Przez sekundę myślałam, że może faktycznie powinniśmy. Ale nie chciałam.

– Nie – powiedziałam tylko. – Nie chcę.

Uśmiechnął się i delikatnie złapał mnie za biodra, podciągnął na blat obok umywalki. Było tam niewygodnie jak cholera – zimno, twardo, śmierdziało płynem do luster i jakimś tanim odświeżaczem – ale w tej chwili? Kurwa, jakby to była najlepsza scena, jaką wymyśliło kino.

Pocałunki stały się znowu intensywne. Czułam, jak jego ręce poruszają się coraz odważniej. 

Nie było już pytania „czy”, tylko „jak daleko to pójdzie”.

I poszło.

Było gorąco, trochę niezręcznie, intensywnie. Nie jak z filmu – nie było idealnie. Były uderzenia o ścianę, stuknięcie łokciem o wieszak, jedno „au, sorry” w pół szeptu, które przerodziło się w śmiech, a potem znowu w jęk. Ale to wszystko tylko dodawało prawdziwości. Nie było udawania. Było zwierzęce, impulsywne, mocne.

Byłam podniecona, spocona, włosy mi się kleiły do czoła, a on patrzył na mnie tak, jakby świat istniał tylko przez te kilkanaście minut – i był zamknięty w tej małej łazience.

A kiedy wszystko się skończyło, przez moment tylko siedzieliśmy. Cisza była dziwnie głośna. Czułam, jak nasze oddechy się uspokajają. Było nam duszno, ale... cholernie dobrze.

– No to... – powiedział w końcu, ocierając pot z czoła i zerkając na mnie, jakby sam nie wierzył, co właśnie się stało.

– No to – powtórzyłam. I znowu się uśmiechnęliśmy.

Nie powiedział nic więcej. Pomógł mi zapiąć guziki. Sam poprawił włosy, jakby to coś miało zmienić. Ja spojrzałam w lustro i parsknęłam śmiechem.

– Wyglądam jakby mnie ktoś wyrzucił przez okno – powiedziałam.

– Seksownie – rzucił, z tym swoim cholernie pewnym siebie uśmiechem.

Zgasiłam światło. On otworzył drzwi.

Za nimi. Impreza trwała, jakby nic się nie wydarzyło. Ktoś właśnie śpiewał "Zawsze tam gdzie Ty" do pilota od telewizora. Wódka dalej krążyła. Tylko my byliśmy inni.

Wyszliśmy, niby osobno. Ale kiedy mijaliśmy się w przedpokoju, dotknął lekko mojej dłoni. Na sekundę. I to wystarczyło.


Nie czekaj, Podziel się swoją fantazją tutaj

Zajrzyj do najnowszych opowieści – każda zaczęła się od czyjegoś pragnienia.

Utworzono: 25.05.2025  Wszystkie prawa do tekstu zastrzeżone. Kopiowanie i powielanie tylko za naszą pisemną zgodą