Ostatnio dodane audio

Jak patrzyłem na Nią

Nie wiem, jak się nazywa naprawdę. Dla mnie jest Panią. Władczynią. Ja jestem nikim. Tylko ciałem. Ręce do roboty. Plecy do dźwigania. Czasem twarz do bicia. Ale tej nocy... było inaczej.

Wiedziałem, że mnie wybierze. Od rana czułem coś w brzuchu. Takie napięcie. Jakby miało się coś wydarzyć, ale nie wiesz, co. Patrzyłem, jak chodzi po willi. W tej cienkiej szacie. Jakby miała na sobie mgłę. Ale nie patrzyłem za długo. Bo nie wolno. Ale chciałem.

Wieczorem zawołała mnie. Słowo. Tylko jedno. „Podejdź.” I już wiedziałem, że jestem jej.

Klęknąłem. Zawsze tak trzeba. Ale tym razem nie chciałem, żeby to był tylko obowiązek. Chciałem... być blisko. Usłyszeć, co mi zrobi. Co każe. Może nawet... dotknąć.

Powiedziała, żebym nie mówił. Żebym tylko słuchał. I czuł. Więc czułem.

Zabrała mnie do kąpieli. Woda pachniała jak coś świętego. Ale najbardziej pachniała ona. Ciało miała gładkie, gorące. I patrzyła. Choć miała maskę, czułem jej oczy. Wszędzie.

Weszła do wody. Potem ja. I kiedy dotknęła mojego uda, całego mnie spięło. Nie wiedziałem, czy to lęk, czy pragnienie. Ale chciałem więcej. Chciałem, żeby nie przestawała.

Jej ręka zjechała niżej. I wtedy już nie mogłem ukryć, co się ze mną dzieje. Moje ciało stało się twarde. Gotowe. A ona się tylko uśmiechnęła. Wiem, że to zrobiła, choć nie widziałem ust.

Nie musiała nic mówić. Pokazywała mi wszystko palcami, językiem, biodrami. Kiedy na mnie siadła, pomyślałem, że chyba umarłem. Ale to było lepsze niż życie.

Nie pozwalała mi się poruszyć. Tylko patrzyła. I rozkazywała. A ja byłem tylko narzędziem. Ale takim, które czuło. Każdy jej jęk wbijał mi się w kark. Każdy jej szczyt był dla mnie jak nagroda.

Na końcu zdjęła maskę. Zobaczyłem jej twarz. Mokra. Piękna. Silna. I wtedy powiedziała, że mogę mówić.

Ale ja nie umiałem. Bo już nie miałem słów.

Miałem tylko to, co czułem: że należę do niej. I że nie chcę być nigdzie indziej.

Potem leżała przez chwilę na mnie. Jej oddech był ciężki, ale spokojny. Czułem ciepło jej skóry, wilgoć na piersi, jej włosy na moim ramieniu. Wydawało mi się, że słyszę bicie jej serca. 

Nie powiedziała nic. I ja też nie. Nie śmiałem. Ale nie chciałem też, żeby ten moment się kończył. Nie chciałem znowu być tylko sługą.

Kiedy wstała, nie patrzyła na mnie od razu. Założyła z powrotem tę cienką tunikę. Maski już nie. A jednak teraz wydawała się jeszcze bardziej niedostępna. Może dlatego, że zobaczyłem ją bez tej złotej skorupy  i nagle nie wiedziałem, jak się zachować

— Ubierz się — powiedziała. Tyle. Bez gniewu. Bez czułości. Jakby to była codzienność. A może tak właśnie było.

Wróciłem do swojej izby. W ciemności. Sam. Ale czułem ją wszędzie. Na skórze. W ustach. W brzuchu. Jakby zostawiła we mnie kawałek siebie.

Próbowałem zasnąć, ale nie umiałem. Cały czas widziałem jej dłonie. Te, które na początku tej nocy trzymały mnie jak przedmiot. A potem... jak coś więcej. Albo może tylko mi się wydawało.

Następnego dnia wszystko było jak zwykle. Praca w ogrodzie. Noszenie wody. Posłuszeństwo. Milczenie. A jednak każdy krok miał inny ciężar. Każde spojrzenie. Każde wspomnienie.

Zobaczyłem ją później. Przechodziła przez dziedziniec. Maskę znów miała na twarzy. Nie spojrzała na mnie. A ja znów byłem nikim. Ale tym razem... z czymś w środku. Z iskrą. Z cieniem jej ust. Z tamtą nocą.

Nie wiem, czy to się powtórzy. Nie wiem, czy mnie jeszcze zawoła. Może nie. Może to był tylko kaprys. Może byłem tylko jednym z wielu.

Ale dla mnie to była jedyna noc, która miała znaczenie.

Bo choć byłem tylko ciałem, choć nie miałem imienia... tamtej nocy byłem jej. Cały. I w mojej głowie — dalej jestem…


Zobacz to samo… JEJ oczami

Utworzono: 22.04.2025  Wszystkie prawa do tekstu zastrzeżone. Kopiowanie i powielanie tylko za naszą pisemną zgodą