Maska Władczyni
Fantazja naszej Czytelniczki:
Czas i miejsce: Starożytny Rzym, noc, kadzidła, marmurowa willa.
Relacja: Ja – Władczyni. On – mój niewolnik.
Styl: Namiętnie, dużo napięcia i erotyki.
Perspektywa: Z mojej strony, kobiecej.
Motywy: Maski, władza, zakazana rozkosz.
Służące wylewały oliwę na marmurową posadzkę, polerując ją aż do lustrzanego połysku. Mimo wieczoru, powietrze w atrium willi było ciężkie od kadzideł i czegoś jeszcze — zapachu męskiego ciała, które nie należało do wolnego człowieka.
Władczyni Livia siedziała na podwyższeniu, naga pod półprzezroczystą tuniką z jedwabiu przywiezioną z Dalekiego Wschodu. Jej twarz zakrywała maska – złota, gładka, bez wyrazu. Dla innych to był symbol jej władzy. Dla niej – zasłona, która pozwalała mówić tylko zmysłami.
Niewolnik, którego wybrała dziś, miał na imię Marius. Jego ciało mówiło wszystko – barki silne jak grecki posąg, skóra muśnięta słońcem, ręce stworzone do pracy, albo… do czegoś więcej. Znała jego spojrzenie — posłuszne, ale głodne. Nie buntował się. Ale pragnął. A ona kochała karmić pragnienie tylko po to, by w odpowiednim momencie je zdusić.
— Podejdź — powiedziała cicho, lecz jej głos niósł się echem między kolumnami.
Marius zbliżył się, nagi jak go stworzył świat, klęknął, wzrok spuszczony.
— Wiesz, czym jest ta noc?
— Noc należąca do Ciebie, Pani.
Livia wstała. Powoli. Przeszła obok niego, jej palce musnęły jego kark. Mógł się poruszyć. Nie zrobił tego. Mógł zaprotestować. Ale wtedy… nie należałby już do niej.
Złapała go za włosy. Delikatnie, ale stanowczo. Pociągnęła jego głowę do tyłu.
— Nie mów. Chcę, byś dzisiaj słuchał i czuł.
Skinął głową. Tylko tyle.
Zaprowadziła go do komnaty kąpielowej, gdzie woda parowała z aromatami jaśminu i drzewa sandałowego. Ściągnęła tunikę, pozwalając jej opaść na ziemię jak skórze z węża. Weszła do wody. Gdy milczał, przywołała go ruchem palca. Nie myślał. Po prostu poszedł.
Kiedy położył się obok niej, jej dłoń spoczęła na jego udzie. Nie wyżej. Jeszcze nie.
— Twoje ciało jest piękne. Ale to nie ciało mnie pociąga. To fakt, że należysz do mnie. I że mogę cię złamać — szepnęła.
Zadrżał. Czy z lęku? Czy z podniecenia? To nie miało znaczenia. Wiedziała, że chłonie każdą sekundę tego napięcia.
Zamknęła oczy, przysunęła się bliżej. Jej usta dotknęły jego szyi. Wilgotne, gorące, głodne. Całowała go bez pośpiechu. Jej dłoń przesunęła się powoli w dół jego brzucha. Jego oddech przyspieszył. Ale nie poruszył się. Wiedział, że każda reakcja musi być darem dla niej.
Kiedy dotknęła go między nogami, jego ciało naprężyło się, jakby prąd przebiegł przez jego mięśnie. Ale nie drgnął. Tylko zadrżał.
— Dziś będziesz mówił ciałem — powiedziała.
Noc przeszła w taniec cieni i ciał. Livia prowadziła. Kazała mu klękać. Dotykać. Lizać. Leżeć nieruchomo, gdy siadała na nim jak bogini, której nie wolno było spojrzeć w oczy. Maska na jej twarzy błyszczała, ale to jej spojrzenie – nieuchwytne, ukryte – rządziło nim.
Nie liczyła, ile razy jej jęk odbił się od marmuru. Ile razy jego usta błagały o więcej, mimo że nie wypowiedział ani słowa. Każdy jej rozkaz był jak ogień na jego skórze. A każdy jej szczyt – jak nagroda za doskonałe posłuszeństwo.
Kiedy po raz ostatni przycisnęła go do siebie, zsunęła maskę.
Spojrzał. Po raz pierwszy tej nocy zobaczył jej twarz – nie Władczyni, ale kobiety. Z ustami rozchylonymi od szeptów, włosami sklejonymi potem i spojrzeniem tak nasyconym namiętnością, że zaparło mu dech.
— Teraz możesz mówić — wyszeptała.
Zamilkł. I wtedy zrozumiała: nie miał już nic do powiedzenia. Bo wszystko, czym był… oddał jej tej nocy.
I to było najpiękniejsze wyznanie.
Zobacz to wszystko… JEGO oczami
Nie czekaj, Podziel się swoją fantazją tutaj
Utworzono: 21.04.2025 Wszystkie prawa do tekstu zastrzeżone. Kopiowanie i powielanie tylko za naszą pisemną zgodą