Nie patrz, jak na żonę – Marek
To, co przeczytasz, to wersja Marka, tamtej nocy.
Jeśli chcesz najpierw, poznać całą historię – znajdziesz ją tutaj
To nie był żaden eksperyment. Żadne odkrywanie siebie. To było proste. Chciałem zobaczyć moją żonę z innym mężczyzną. Chciałem usłyszeć, jak jęczy dla kogoś innego. Zobaczyć, jak poddaje się komuś obcemu. I chciałem też ją – jego kobietę – żeby zobaczył, że potrafię ją wziąć tak, że nie zapomni.
Nie mówiłem o tym wprost. Ale Anka wiedziała. Zna mnie. I kiedy powiedziała: „Znajdę ich, ale bądź pewien”, wiedziałem, że to już się dzieje.
Drzwi otworzyły się i wiedziałem, że wybrałem dobrze.
Marta – młodsza, smukła, z uważnym spojrzeniem. Była w niej nuta niepewności, którą można złamać dotykiem. I Robert – lekko spięty, ale z tym błyskiem, którego szukałem. Z tym „chciałbym, ale jeszcze nie wiem, czy mogę”.
Rozmowa była pretekstem. Widziałem, jak Robert nie spuszcza wzroku z Anki. Jak Marta śledzi moje ręce. I jak Anka... spokojnie czeka na moment, w którym wszystko się zacznie.
—
To zaczęło się od gestu. Anka dotknęła dłoni Marty. Delikatnie. A potem jej spojrzenie powiedziało wszystko. „Teraz.”
Nie czekałem.
Marta klęczała na łóżku. Wypięta. Gotowa. Piersi zwisały swobodnie, a jej plecy miały lekki łuk, który tylko wołał o to, żebym ją wziął. Bez zbędnych słów. Bez udawania.
Podszedłem i ułożyłem dłonie na jej biodrach. Jej skóra była ciepła, naprężona. Lekko zadrżała, kiedy w nią wszedłem – głęboko, od razu. Nie powoli. Mocno. Jakby czekała na to od dawna.
Wypuściła z siebie długi, przeciągły oddech. Cichy jęk. Przesunąłem jedną dłoń po jej kręgosłupie, aż do karku. Drugą wsunąłem między jej uda – i poczułem, jak bardzo już była wilgotna.
Ruchy były szybkie, równe, mocne. Czułem, jak każde pchnięcie odbija się echem w jej ciele. Jak zaciska się na mnie coraz mocniej. Jej oddech stawał się krótki, rwany.
Złapałem ją za włosy. Pociągnąłem głowę w tył, żeby słyszeć, jak oddycha mi prosto do ucha.
– Mocniej? – rzuciłem.
– Tak – sapnęła. – Mocniej. Bierz mnie.
To zdanie wyryło się w mojej głowie.
Uderzałem w nią teraz całym sobą. Każde wbicie było głośne. Mokre. Bez delikatności. Pośladki Marta miała już czerwone od uderzeń moich bioder.
Wsunąłem dłoń pod jej brzuch i odnalazłem palcami łechtaczkę. Wystarczyło kilka ruchów, żeby zaczęła się wyginać. Jej ciało się spinało, napinało, a potem...
Krzyknęła. Mocno. Jakby miała to wszystko w sobie od miesięcy. Drżała cała, a jej wnętrze ściskało mnie tak, że nie mogłem już wytrzymać.
Wbiłem się w nią do końca. Jednym, mocnym, brutalnym ruchem. Trzymałem ją w miejscu, kiedy wypuszczałem z siebie wszystko. Głębokie szarpnięcia, jedno po drugim. Pulsowanie, które rozlewało się po całym ciele.
Zostałem w niej. Nie wyszedłem od razu. Oparłem czoło o jej plecy. Pachniała potem, seksem, podnieceniem. Była cała rozgrzana. Czułem jej oddech. I słyszałem, jak coś w niej się uspokaja. Albo właśnie budzi.
Wyciągnąłem kutasa z niej powoli. Ciało jej osunęło się na łóżko. Rozchylone nogi, wilgotne uda, policzek na poduszce. Była piękna. Zbrukana. Spełniona.
I ja też.
—
Odwróciłem głowę. Robert pieprzył Ankę od tyłu. Jej plecy były wygięte, dłonie wbite w pościel. I mówiła do niego. Cicho, ostro:
— Mocniej. Do końca. Nie przestawaj.
On rżnął ją mocno, szybko, Ona jęczała. Piersi jej drżały, ciało się trzęsło. Patrzyłem, jak kończy. I wiedziałem, że ten obraz zostanie mi pod powiekami na długo.
—
Po wszystkim była cisza. Nie milczenie – cisza. Prawdziwa. Taka, w której nikt nie musi mówić, bo każdy wie.
Spojrzałem na Ankę. Włosy, kark wilgotny, ślady na udach. I nigdy nie była piękniejsza.
Podszedłem. Pocałowałem ją w ramię. I dotknąłem jej dłoni. Ona mojej. I tyle wystarczyło.
—
Wieczór się kończył. Tamci się ubrali. Uśmiechali się. Byli lekko zmęczeni. Spełnieni.
Po ich wyjściu usiedliśmy z Anką na kanapie. Piliśmy resztkę wina. Nago. Bez żartów. Bez wymuszonego „to było ciekawe”. Po prostu... dobrze.
Spojrzałem na nią.
— Jeszcze raz?
— Zdecydowanie — odpowiedziała.
Nie musimy robić z tego stylu życia. Ale wiem jedno:
Znowu chcę patrzeć, jak ktoś ją bierze.
I znowu chcę, żeby widział, jak ja robię to lepiej.
Zajrzyj do najnowszych opowieści – każda zaczęła się od czyjegoś pragnienia.
Utworzono: 25.04.2025 Wszystkie prawa do tekstu zastrzeżone. Kopiowanie i powielanie tylko za naszą pisemną zgodą